Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Staś był Stasiem na długo przed swoimi narodzinami. BARDZO na niego czekaliśmy...
Ciąża była za to pełna stresów: najpierw choroba i śmierć mojego dziadzia Stasia, potem śmierć babci Marysi. Zaczęły sie problemy z ciążą - bóle, skurcze, pobyt w szpitalu, konieczność leżenia...
Staś zaczął się rodzić we wtorek w nocy - 26 czerwca - ponad miesiąc za wcześnie! Niestety nie udało się utrzymać ciąży dłużej - nasz długo oczekiwany synek urodził się w piątek 29 czerwca 2007r. o godzinie 13:20. 
Od razu go zabrano, nie informując nas za bardzo o jego stanie, ale myśleliśmy, że z wcześniakami tak po prostu jest. Zobaczyłam go dopiero w sobotę rano - widok był dla mnie przerażający - maleńki, siny człowieczek w inkubatorze, opleciony rurkami, podłączony do kroplówek, czujników. Męczyły go ciągłe drgawki. Bałam sie go dotknąć... 
Zaraz po urodzeniu wykryto u Stasia szmer nad sercem. Miał cztery dni gdy pojechał do Zamościa, na konsultację kardiologiczną. Okazało się, że ma ubytek w przegrodzie międzykomorowej i międzyprzedsionkowej (VSD i ASD). Dostał leki i mieliśmy go obserwować.
Pierwsze zdjęcie w życiu Stasia
Staś był bardzo słaby i wiotki. Nie potrafił ssać, ja nie potrafiłam utrzymać go na rękach, bo się przelewał i wymykał. Nie było mowy o normalnym karmieniu. Dostawał moje mleko strzykawką...
Przez dwa tygodnie naszego pobytu w szpitalu nie padło słowo o zespole Downa. Niewiele informacji na temat naszego dziecka w ogóle udało nam się uzyskać.Teraz wiem, że lekarze rzadko mówią o chorobie dziecka otwarcie i bez lęku.
Wypisałam się ze Stasiem do domu na własne życzenie. W szpitalu straciłam pokarm i cierpliwość, niewiedza i bezsilność mnie dobijała. W domu uspokoiliśmy się wszyscy. Obserwowaliśmy Stasia dzień i noc, czy nie sinieje, czy oddycha. Wszystko było w porządku. Był bardzo słabiutki, z trudem wypijał 30 ml mleka. Pracowałam nad przywróceniem laktacji, ale Stasio i tak nie miał siły ssać - musiałam mu mleczko ściągać.
Bardzo długo utrzymywała się u niego żółtaczka. Ale poradziliśmy sobie z nią intensywnie nawadniając Stasia. 
Pierwszą wizytę u genetyka mieliśmy dopiero w sierpniu. Zapisaliśmy Stasia od razu na badanie kariotypu na najbliższy wolny termin - w kwietniu 2008... Prawie rok niepewności...
Ale o tym i innych przejściach opowiemy w innym miejscu 
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|